Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2019

Idealna lektura dla rodzica

Obraz
Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że poradnik dla rodziców będę czytać z taką pasją jak najlepszy kryminał, nie uwierzyłabym. A jednak! Dziecko zmienia upodobania czytelnicze. Bohaterem staje się kupka, przygodą leżenie na brzuszku, horrorem ząbki. A wszystkiemu towarzyszy lęk i niepewność. Dzieciozmagania Kaz Cooke (wyd. Insignis) oswajają drażliwe rodzicielskie tematy. Pokazują, że nie ma jednego uniwersalnego wzoru na bycie rodzicem, że jak to mawiał bohater kultowego polskiego filmu "trzeba się wyluzować". Autorka na ponad 800 stronach porusza zagadnienia związane z opieką i pielęgnacją dzieci, ich rozwojem, wychowaniem, zabawą oraz... psychiką samych rodziców. Całość podzielona jest na pięć zasadniczych części: 1. noworodek i niemowlę, 2. małe dziecko, 3. przedszkolak, 4. Jak być rodzicem, 5. różne różności. Książka przeznaczona jest dla rodziców dzieci do 5 lat (choć pewnie i nieco starszym nie zaszkodzi). To rewelacyjny prezent dla nowonarodzonego człowiecz

Produkty dziecięce za grosze

Obraz
Czym kierujecie się przy wyborze produktów? Czy tak jak ja analizujecie jakość, materiały, staranność wykonania, renomę marki i cenę (niekoniecznie wybierając, to co tańsze)? W swojej rodzicielskiej przygodzie nie raz przekonałam się, że nawet najstaranniej wybrane artykuły niekoniecznie sprawdzają się w użytkowaniu, a drogie produkty uznanych marek czasem okazują się bublami. Bywa i odwrotnie - produkt, który trafia do nas przez przypadek okazuje się hitem. W przypadku produktów dziecięcych najczęściej wybieram te ze średniej półki cenowej (choć bywa też, że poszaleję). Z tańszymi (choć to tak naprawdę pojęcie względne) markami zapoznaję się zwykle albo z polecenia kogoś naprawdę zaufanego albo zupełnie przypadkowo. I zdarzyło mi się przy tym trafić na naprawdę rewelacyjne perełki! Marki, które chcę przedstawić, są według mnie tanie, a przy tym większość (albo przynajmniej bardzo duża część) jest naprawdę godna uwagi i polecenia. Na sam początek marka Vital Fresh i ijej musy

Ciążowy kanon lektur

Obraz
Publikacji na temat ciąży i macierzyństwa jest na rynku zatrzęsienie. Zapewne dlatego, że rynek parentingowy jest bardzo chłonny, a na świeżo upieczonych rodzicach można dobrze zarobić - jak to mówi mój mąż - wystarczy przejechać im po oczach bezpieczeństwem i już można odnotowywać nowy zakup. Są książki grubsze i krótsze. Pisane przez specjalistów, blogerów i celebrytów. Jedne na poważnie, inne dla zabawy. W pierwszej ciąży czytałam absolutnie wszystko, co wpadło mi w ręce. Czy straciłam czas i pieniądze? - Zapewne. Czy żałuję? - Nie. Z każdej pozycji coś dla siebie wyciągnęłam, choćby to miał być tylko sprzeciw wobec poglądów autorów (i utwierdzenie się w swoich przekonaniach). Z moich doświadczeń powstała subiektywna lista podstawowych lektur ciążowych. Książki uzupełniają się wzajemnie i razem stanowią wystarczającą (no prawie - o czym później) bazę wiedzy dla przyszłych rodziców. Na początek coś w rodzaju ciążowej biblii (czy jak kto woli encyklopedii): Ciężarówką przez

Najprostsza kuchnia do zabawy

Obraz
Na początek super łatwy projekt DIY dla wszystkich którzy posiadają dzieci (sprawdzi się także jako niebanalny niskobudżetowy prezent dla malucha). Absolutnie funkcjonalna i kompaktowa kuchnia z miejscem do przechowywania. Spokojnie może sobie stać na regale czy w kącie, pełniąc funkcję pojemnika na zabawki, a na czas "gotowania" wyjeżdżać na środek pokoju (sprzątanie po zabawie jest superłatwe). A jeśli się już znudzi, to bez problemu może stać się zwykłym pudełkiem. Kuchnia jest świetna jako rozwiązanie tymczasowe (np. planujemy zakup gotowej zabawkowej kuchni na mikołajki, a tu wrzesień i mały kucharz usycha z niespełnienia), jako pierwsza kuchnia (aby sprawdzić poziom zainteresowania) lub jako taki dodatkowy pomysł na zabawę dla dziecka, które zwykle preferuje inne aktywności. Patent jest tak prosty, że aż genialny.

Dzień dobry

Po wielu miesiącach przemyśleń, wątpliwości i walk z samą sobą postanowiłam, że czas spiąć się w sobie i po prostu zacząć. Bez żadnej konkretnej daty. Bez przemyślanej całości. Bez ukończonego kursu fotograficznego. Bez większej wiary w powodzenie. Za to z głową chaotycznych pomysłów. Z dwójką malutkich dzieci przy boku. Z niezwykłą umiejętnością marnowania czasu. Ze słomianym zapałem. Cóż, wygląda na to, że może się udać. Czas zacząć. PS. A jeśli jakimś cudem trafiłeś tutaj i jest to jedyny post na blogu to widocznie przyłapałeś mnie na pracy. W takim razie wróć za parę dni. Postaram się coś przygotować. No chyba, że się przestraszyłam i uciekłam z "internetów" na zawsze. To też możliwe.